środa, 15 października 2014

Figurkowy Karnawał Blogowy II Edycja

I stało się, dołączyłem do Figurkowego Karnawału Blogowego :).



Na wstępie chciałbym odnieść się do tematu z pierwszej edycji.

"Nasze początki figurkowo-bitewne"

Niestety nie mogę pochwalić się długim stażem :). Wszystko zaczęło się w 2012r. Będąc parę lat po studiach, jednak cały czas przeznaczając sporo czasu na kształcenie pomyślałem, że warto wziąć się za jakieś ciekawe dodatkowe hobby, które byłoby odskocznią od codzienności. Po jakimś czasie odnalazłem się w dwóch jakże różnych dziedzinach. Ze względu na temat karnawału skupię się tylko na jednej z nich.


A więc wracamy do początków roku 2012r i do cotygodniowego wyjazdów na zajęcia, na które trzeba było dojeżdżać prawie 90 kilometrów w jedną stronę. Jeździliśmy w trzy osoby. Trzech kolegów, którzy z czasem umilali sobie podróż rozmowami na coraz to dziwniejsze tematy ;). Jednym z nich był Krętus i to on wprowadził mnie w świat malowania figurek. Wcześniej nigdy nie miałem do czynienia z ogólnie pojętym wargamingiem.

( Poprawka, gdzieś w latach 90 w lubelskim sklepie z modelami widziałem , plastikowe makiety i jakieś metalowe figurki. Wtedy nie miałem pojęcia do czego mogły służyć. Dodatkowo starszy brat lubił sklejać i malować modele samolotów i czołgów jednak nigdy mnie to nie ciągnęło. Sporo tego jeszcze zalega w piwnicy. Nawet znalazłem kilkanaście farbek, które o dziwo, po około 15 latach są jeszcze dobre. Minusem jest to, że są to olejne, więc dla mnie bezużyteczne. Jednak zaczynam odbiegać od tematu więc pora zamknąć nawias i kontynuować o swoich początkach )

Pewnego razu Krętus , którego pozdrawiam, wspomniał mi, że jest taki system jak DBA, prosty i przyjemny, w miarę tani itp. Trochę się opierałem, twierdziłem, że przecież nie umiem malować, zajmie mi to sporo czasu , uczenie się zasad, kupienie farbek, pędzli i takie tam. Jednak po paru miesiącach dałem się w końcu namówić. Może wpływ na to miało moje zainteresowanie historią, trudno powiedzieć. Pierwszy kontakt z systemem DBA polegał na obserwowaniu bitwy Krętusa i Stelkera(którego także pozdrawiam ;)). Pamiętam, że grali figurkami w skali 1/72, chyba późny Rzym vs Goci . Była to dla mnie czarna magia, jakieś miarki, statystyki, listy armii z dziwnymi liczbami i oznaczeniami wojsk, których nie rozumiałem. Łatwiej grało się na komputerze w Rome : Total War :).

Po jakimś czasie na wakacjach rozegrałem swoją pierwszą bitwę z Krętusem. Z czasem zdecydowaliśmy się pojechać na Pola Chwały do Niepołomic i tam  wziąłem udział w swoim pierwszym turnieju DBA. Grałem Polakami, armią którą pożyczył mi Greebo, którego również pozdrawiam ! :).

Pamiętam, że byłem trochę zestresowany, zasad nie znałem, moja taktyka to było przeważnie ustawienie się w linię i do przodu ( w sumie to niewiele się zmieniła ;)) Jak dobrze pamiętam grałem bitwy z Krętusem, Corsarim, MichałKiem i .... najgorsza z Ciszą, który grał trakami i wystawił masę trudnego terenu. Nie znając dobrze zasad miałem problemy z tym jak poruszać swoim wojskiem , nie mówiąc już o obmyslaniu jakichś planów na walkę z przeciwnikiem :).


Na początku wciągnęło mnie samo granie w DBA, jednak po jakimś czasie zachciałem mieć armię pomalowaną własnoręcznie. Chyba gdzieś koło listopada 2012r. kupiłem Celtiberów firmy Corvus Belli.



Trzeba było pomyśleć o farbkach. Zamówiłem sobie kilka kolorów z Pactry. Jakie było moje zdziwienie,  gdy wziąłem się za malowanie i zobaczyłem, że prawie wszystkie kolorki jakie kupiłem były błyszczące. Od tamtej chwili wiedziałem co oznacza literka "G" przy nazwie farbki.

Pamiętam swoje pierwsze figurki. Byli to balearscy procarze :



Na nich Krętus pokazywał mi jak się washuje i lakeruje figurki.

Po dłuższym czasie cała armia była gotowa.



Proste malowanie,washowanie i  tyle, bez żadnych rozjaśnień.

Potem były kolejne armie, nauka malowania, rozjaśniania itp. W sumie, to cały czas się uczę. Odkrywanie nowych rzeczy sprawia mi to sporo frajdy.

Obecnie malowanie figurek jest na pierwszym miejscu, a granie jest miłym dodatkiem :).

Tyle jeśli chodzi o temat z pierwszej edycji.

Temat drugiej Edycji Karnawału Blogowego to : 

Który spośród modeli w Waszej kolekcji jest tym ulubionym, specjalnym, wyjątkowym i dlaczego?

 Z tym jest już trochę trudniej. Nie mam jakiejś figurki, o której od razu mógłbym powiedzieć, że to jest ta jedna jedyna ulubiona. Zastanawiałem się jakie wybrać kryterium wyboru. Większość moich modeli jest pochowanych w pudełkach po czekoladkach ale kilka z nich dumnie prezentuje się na półce i z nich postanowiłem coś wybrać. W sumie za wiele tego nie ma, trzech space marinsów i armia hindusów do DBA, która cały czas jest w fazie malowania.

Wybór padł na słonie, o powiedzmy na pierwszego :). Pomalowałem go całkiem niedawno

 

Jest coś urzekającego w tych figurkach i w samych słoniach (tych żywych). Gdy na nie patrzę to wyobraźnia zaczyna pracować. Wiadomo, zgiełk, kusz, krew, krzyki czyli starożytna bitwa. Jak to zawsze z wyobraźnią bywa obrazy te są często romantyczną wariacją na temat tamtych czasów, mającą pewnie niewiele wspólnego z rzeczywistością.  No ale jeżeli historycy mają w wielu kwestiach problem z określeniem jak to kiedyś było naprawdę to co dopiero taki amator historii jak ja :).
Podczas moich seansów jakie funduje mi wyobraźnia zastanawiam się co czuło takie stworzenie w trakcie bitwy. Jak zachowywała się załoga takiego słonia. O czym myślał np. rzymski żołnierz w bitwach z wojskami Hannibala lub z upadającym już państwem Seleukidów, gdy widział, nierzadko pierwszy raz w życiu, zbliżające się wielkie stworzenia. 
Niektórzy hinduscy władcy posiadali po kilkaset takich słoni , widok ten musiał zapierać dech :).


Obecnie mam już pomalowane trzy słonie, wszystkie do armii hindusów, ale będąc pod wrażeniem tych stworzeń, stałem się posiadaczem armii Kartaginy z dwoma słoniami , a w drodze są już kolejne, w tym figurka króla Porrusa jadącego oczywiście na słoniu :).




2 komentarze: